piątek, 23 sierpnia 2013

Killa Tay - Flood The Market CD (2005, High Powered Etertainment)

Cóż, mam rok 2013 i na pozór może to dziwić gdyż "Flood The Market" to ostatni solowy album Taya wydany na twardym nośniku. W rzeczywistości jednak gdy zbierzemy do kupy wszystkie solówki, albumy kolaboracyjne czy też grupowe, zobaczymy że Killa Tay przez cały czas swojej działalności nie próżnował. Nie będę oczywiście tutaj wymieniał całej dyskografii ale jest tego dużo. Od ostatniego kontrowersyjnego "Thug Religion" mijają aż cztery lata. Widać że reprezentant WCM długo zastanawiał się jak ma wyglądać jego kolejny solowy krążek. Po ostatnich wybrykach w głębokiej wierze i z Bogiem na czele tym razem postanowił wrócić do starego dobrego gangsta shitu. Tytuł "Flood The Market" czyli "zalać rynek" (muzyczny) pewnie niezbyt dobrze się kojarzy fanom rasowej gangsterki. Jednak jestem przekonany że Caponeowi nie chodziło o zaistnienie na szczytach mainstreamowych list przebojów a o zdrową konkurencję na Zachodnim Wybrzeżu. Z nową wytwórnią i z nowym producentem Killa Tay atakuje sklepowe półki...

Na początek kilka słów o samej wytwórni, bo zapewne do wydania "Flood The Market" nigdy by nie doszło gdyby Capone nie spiknął się dawno temu z Johnem Silvą. Wtedy początkujacy producent został po prostu namówiony przez Killa Taya do założenia własnego labelu i tak z inicjatywy obu panów powstało High Powered Ent. (nie mylić z wytwórnią Hi Power Ent. od Mr. Capone-E). CEO jak i nadworny producent J. Silva zrobił na omawiany album wszystkie kawałki prócz ostatniego. Oczywiście, czasy "Mr. Mafioso" czy "Snake Eyes" dawno minęły i produkcja również poszła do przodu (cholera w końcu to już 2005'). Dlatego po "Flood The Market" należy muzycznie spodziewać się nieco innych klimatów niż po klasykach z poprzednich lat. Atmosfera w kawałkach zrobiła się znacznie lżejsza i po mrocznych  mobbowych brzmieniach została jedynie cienka warstwa kurzu. J. Silva to bardzo utalentowany producent, posiada swój charakterystyczny styl a jego podkłady cechuje spora melodyjność która szybko wpada w ucho. Tyczy się to zarówno tych lekkich jak i tych cięższych pozycji. W jego numerach wiele się dzieje a użyte instrumenty brzmią oryginalnie. Gdy usłyszałem jego bity pierwszym słowem jakie narzuciło mi się na myśl było "świeżość". Cieszy również to że płyta jest spójna muzycznie i mimo swej melodyjności nie traci pazura, Silva skrzętnie przechodzi ze spokojniejszych melodii ("Respect My Gangsta, "Westside Bangin", "Money World") do tych agresywniejszych ("Get This Money", "Hot Shit", "Mobb Moves" czy "Only God Can Judge"). Wszystko buja jak należy a jakości dźwięku nie powstydziłby się żaden znany major label. Klasy również można upatrywać w samym gospodarzu "Flood The Market". Killa Tay pozostaje taki jaki był - genialny flow, niebanalne rymy i odpowiednia tematyka, czyli wszystko to za co kochamy członka West Coast Mafia. Rok 2005 był też powrotem masy gości których na poprzedniczce była tylko garstka. Tutaj wraca stara formuła dlatego album zalany jest występami gościnnymi. Widać że High Powered Ent. chciało wydać tę płytę z rozmachem tak jak to robiło stare dobre AWOL (bo kogo tu nie ma). Stawili się wszyscy którzy na Zachodnim Wybrzeżu mają już wyrobioną pozycje, są wysocy rangą lub po prostu to legendy. Pomijąc występy żółtodziobów i niepotrzebnego tutaj Juvenile'a (swoją drogą skąd on tu sie wziął?) wszyscy trzymają swój wysoki poziom..

Killa Tay wracając po czterech latach swoją solówką po raz kolejny udowodnił że potrafi wydać album godny swojej pozycji. Poza tym chce zwrócić uwagę na to że obrany patent raper-producent w przypadku tego artysty sprawdza się idealnie. Poprzednie solo produkował w pełni BC, tutaj (poza ostatnim trackiem) J. Silva. Capone idąc za ciosem na początku 2013 wypuszcza "The One and Only" które również zostało oddane w ręce tylko jednego człowieka - West Coast Stone'a. Niestety trzeba było czekać aż osiem lat zanim Tay postanowił się zebrać na kolejne pełnowartościowe solo. "The One and Only" dostepne jest jak na razie jedynie w wersji cyfrowej i nie wiadomo czy będzie dystrybuowane na szerszą skalę w wersji fizycznej. Jak wspomniałem "Flood The Market" to ostatni album artysty jaki został wytłoczony na płycie. Nic nowego jeśli powiem że album jest nie do dostania za normalne pieniądze. Polecam.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz