środa, 22 maja 2013

Killa Tay - Snake Eyes CD (2000, D1A)

W dwa lata po klasycznym "Mr. Mafioso" do rąk fanów trafia kolejny krążek Taya Capone "Snake Eyes". Okładka jak i sam tytuł zdają się informować nas o tym że mamy kolejnego godnego następcę po genialnym debiucie. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to iż płyta nie wychodzi w AWOL lecz w D1A co pewnie było przyczyną niewielkich zmian. Wiem że Killa Tay mógłby trzymać się schematów z poprzedniej płyty (dostalibyśmy kopie poprzedniczki i pewnie równie dobrze zostałaby ona przyjęta ) lecz jak się domyślam chęć uniknięcia monotonii skłoniła Capone'a by nieco urozmaicił swoje kolejne solo...

Jeśli chodzi o stronę tekstową to nie uległa ona zmianie, kto polubił Capone'a na jego pierwszej płycie nie będzie zawiedziony i na tej. Killa Tay nadal serwuje hardcorowe rymy o tematyce mobb-thugowej a robi to w sposób jak tylko on potrafi. Naprawdę jestem pełen podziwu dla takich artystów dla których złożenie niezłego wersu wydaje się być tak proste jak pstryknięcie palcami. Irytować nieco mogą jedynie udziwnienia w celu podkreślenia rymów, tutaj są to piski. Swego czasu modne były tego typu zabiegi lecz specjalnie nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze albumu. Tak jak i na poprzedniej płycie na "Snake Eyes" znalazła się pokaźna liczba raperów wspierająca artystę na mikrofonie. Co ciekawe w dużej mierze Killa Taya uzupełnia tutaj Cosmo, który pokazuje się w kilku zwrotkach jak i refrenach. Jak się domyślam (choć moge się mylić) był to przewodni artysta wytwórni D1A i stąd pewnie taki nacisk na jego osobę. Chłopak sprawuje się całkiem dobrze, ma niezłe rymy i płynnie leci po bicie, lecz jak dla mnie trochę brakuje mu głębszej barwy głosu. Z mniej znanych gości pozytywnie zaskoczyli mnie tacy panowie jak Buggy, Young Sly i Revenge, którzy uraczyli mnie ciekawymi technicznie zwrotkami i naprawdę porywającym flow. Szkoda że słuch o nich po prostu zaginął i nie przypominam sobie by brali udział w jakichkolwiek jeszcze projektach. Z bliższej rodziny nie obeszło się oczywiście bez C-Bo, Marvaless czy Luniego Coleone, zaś Pizzo i Laroo niestety nie uświadczymy wcale. Zabrakło mi również większego udziału Mississippiego. W "So Serious" za to mamy Brotha Lynch Hung który super odnalazł się w mobbstyleowym klimacie. On jak i wszyscy znani goście (Yukmouth, Mac Mall, E.D.I.) zaprezentowali się jeszcze w swoich starych dobrych stylach za którymi tak się teraz tęskni. Na album udało się również zaprosić siostrę 2Paca, Sekyiwa "Set" Shakur, choć niestety nie wiem po co bo pani jest żadną raperką i jej występ uważam za niezbyt udany. Zmiany w produkcji nie sa jakieś drastyczne lecz na tyle odczuwalne by rzucić nieco światła na otaczającą album mroczną otoczkę. Na "Snake Eyes" Killa Tay dał trochę upustu czystemu mobb shitowi i poszerzył swoje horyzonty o bardziej przystępną produkcję. Naturalnie, akcenty z "Mr. Mafioso" nadal się pojawiają, ich nasilenie jest stosunkowo małe co do reszty lecz nadal mamy do czynienia z konkretnym hardcorowym gównem. Takie kawałki jak "Tha Murda Show", "Hard Ball", "Thug Livin", "Perfect 187" czy tytułowe "Snake Eyes" mówią same za siebie. Lżejszą atmosferę możemy odnaleźć w takich kawałkach jak "Big Scrilla", ""Coast Trippin" czy "Power Moves" i "Hard Hitters" oraz w przeróbce Luniz "G'z On It". "Let's Ride" natomiast to hit ze śpiewanym refrenem a "Last Days" to już całkiem inna bajka, odstaje on od całości dzięki swojemu pesymistycznemu wydźwiękowi i pewnie dlatego znalazł się na samym końcu albumu. Muzyka w dużej mierze została skomponowana przez One Drop Scott'a i Jamiel'a Hasson'a. Po jednym tracku dali John Silva, Ric Roc, Mr. Marquis i sam Tay ("So Serious"). Album brzmi naprawdę porządnie, instrumenty brzmią żywo i ścielą się gęsto. Jak zwykle możemy liczyć na twarde stopy, ciężkie basy oraz przede wszystkim na naprawdę niesamowity klimat.

Mimo iz widać kontrast między "Snake Eyes" a "Mr. Mafioso" to nie umiem wskazać tej lepszej, dla mnie obie są po prostu genialne i prezentują niepodważalny poziom do tego by nazywano je klasykami. Oryginalnie album wychodzi tylko w 2000'. Do niedawna można go było kupić za stosunkowo niewielkie pieniądze. Obecnie coraz mniej pojawia się w internecie.