wtorek, 26 maja 2015

Hawkman - Murda & Mayhem (2008, West Coast Mafia, Elite Ent. Group)

Zapewne duża część sympatyków Zachodniego Wybrzeża zapytana o rapową scenę z Denver nie udzieliłaby zbyt wyczerpującej odpowiedzi. Jednak to miasto leżące w stanie Colorado ma w tej kwestii wiele do zaoferowania - głównie za sprawą grupy M.N.L.D. czyli Mob Niggaz Livin Decent. Niektórzy powinni bardzo dobrze kojarzyć przynajmniej jednego członka tej ekipy, rapera Young Doe, który z Californią miał swego czasu bardzo intensywny romans. Chłopak m.in. wydał swój pierwszy solowy twardy nośnik "Product Of The Eighties" (2008) w West Coast Mafia i wzbogacił swą dyskografie krążkiem kolaboracyjnym z J. Stalinem pt. "Diesel Therapy" z 2011. YD zajmiemy się jednak kiedy indziej natomiast dziś skoncentrujemy uwagę na innym, może i nawet ważniejszym przedstawicielu wyżej wymienionej formacji - Hawkmanem, o którym mówi się że jest tak samo ważną postacią w Colorado co C-Bo w Cali. Może się wydawać że to stwierdzenie jest nieco przesadzone gdyż w sieci niewiele jest o M.N.L.D. jak i samym gospodarzu "Murda & Mayhem", lecz z tego co mi wiadomo Elite Entertainment Group, do którego należy cała załoga działa już od końca lat 90', a liczba ulicznych projektów związanych z tym labelem jest całkiem pokaźna...

Z dzisiejszej West Coast Mafii zostało niewiele, ale kiedyś ten label prężnie wydawał tytuły, również jeśli chodzi o płyty artystów spoza Kaliforni, album Hawkmana natomiast zdaję mi się być najmniej docenioną pozycją z całego katalogu jaki WCM ma do zaoferowania (nie licząc oczywiście mega nieporozumienia jakim był Woodpile). Gdy zapowiedziano płytę rapera z Denver mało kto go kojarzył, krążek spotkał się z wąskim zainteresowaniem co do tej pory się raczej nie zmieniło. Niemniej "Murda & Mayhem" to jeden z najlepszych projektów noszących logo WCM i zapewne jedna z lepszych gangsterskich płyt jakie ujrzały światło dzienne. Dlaczego? Powodów jest wiele. Już sama postać Hawkmana jest bardzo ciekawa, pomijając że gość wygląda jak potencjalny morderca to przede wszystkim ma bardzo profesjonalny warsztat. Ciężko jest cokolwiek wytknąć temu mc, bo styl jaki sobie dobrał nie potrzebuje żadnych poprawek (mowa tu oczywiście o czysto gangsterskim podejściu). Płyta może i niczym nie zaskakuje i to wszystko było już wałkowane miliony razy lecz w tym momencie sprawdza się stare dobre przysłowie - nie ważne co się mówi, ważne jak. Reprezentant Denver po prostu ma to coś, wchodzi do kabiny, zostawia po sobie rozszarpany mikrofon i wychodzi każąc po sobie posprzątać. Jego popisy wokalne można porównać choćby do tego co wyczyniali chłopaki z I.M.P. na swoich klasycznych albumach, gdzie agresja i głęboka barwa głosu, szły w parze z niespotykaną wściekłością. Ponadto, raper doskonale czuje rytm a jego płynny i elastyczny flow z miejsca łapie ucho kapitalnie prowadząc odbiorcę przez cały album. Teksty, miejscami groteskowe, są proste lecz nie prostackie, dalekie od kiczu i banałów. Członek M.N.L.D. chwyta się różnych kwestii tworząc przy okazji swój autoportret zatwardziałego gangstera jak i wyluzowanego gościa który umie przymrużyć oko na pewne sprawy. Niewątpliwie Hawkmanowi nie brakuje charyzmy i jest w stanie sieknąć linijką dostarczając pokaźnej dawki rozrywki i całego wachlarzu mocnych doznań. Wartość krążka podbija również profesjonalne złożenie całego materiału jak i pomysł na brzmienie "Murder & Mayhem". Przez cały czas słuchania albumu odczuwa się wyraźny powiew zachodniobrzegowego mainstreamu z dawnych lat, w którym muzyka potrafiła zachować swój charakter, a przy okazji posiadać nutę przebojowości. Słychać że w momencie wydania płyty, producenci nie podążali za trendami z końca pierwszej dekady nowego millenium lecz czerpali inspiracje z przeszłości. Są nawet cuty od 2 Paca i Too Shorta które dodają smaczku i przywołują nieco ducha lat 90'. Muzyka jest wyśmienicie dopieszczona, głównie niesamplowana, nawet jeśli pojawiają się jakieś pożyczone fragmenty to są bardzo subtelnie wykorzystane. Dostajemy tu solidną perkusje z mocnymi stopami, bogatą paczkę westcoastowego instrumentarium i ładnie rozbudowane aranże. Album po brzegi wypełniony jest bujającymi, dynamicznymi i urywającymi łeb bangerami. Jak na pierwsze, duże przedsięwzięcie, Hawkmanowi chyba nie mogło trafić się lepiej. Są kawałki gdzie gospodarz dobitnie udowadnia swą skuteczność na ulicy - "Bullet Proof", "Know Dat", "Pass", "Gangstar" albo mega ciężkie i mroczne "Hands To The Sky". Jak i trochę standardowych majątkowych przechwałek, wożenia się i wytykania lamusostwa w "D-Diamonds", symfonicznym "Destined To Shine", słoneczno-letnim "Money On The Go" czy klubowym, pląsującym "Husla". Nie ma znaczenia czy dany numer jest hardcorowy, lekki, szybszy lub wolniejszy, każdy z nich jest bezwzględnym tłustym gangsterskim hiciorem z chwytliwym refrenem. Koniec albumu nieco zaskakuje tytułem "I Just Wanna" który swoją zabawową, nieco głupkowatą formą kompletnie odbiega od tego co znajduje się ponad nim. Nie bez powodu oznaczono go jako bonus gdyż podejrzewam że zrobiono go bardziej dla jaj..

Jak wspomniałem album nie odbił się zbyt szerokim echem, co dziwi zważywszy na to że jest naprawdę dobry jak i również posiada komercyjny potencjał. W sieci nie ma nawet porządnego odsłuchu tego krążka więc tak naprawdę trzeba kupować w ciemno. Niedawno na YT pojawił się klip do kawałka "Gangstar" lecz ciężko jest powiedzieć w jakim okresie został nakręcony. Wiem tylko że numer ten znajduje się również na debiutanckim albumie Hawkmana pod tym samym tytułem którego premiera miała miejsca rok przed "Murder & Mayhem". Płytę wydaje Elite Entertainment Group na spółkę z West Coast Mafia lecz tak naprawdę wkład kalifornijczyków w sam materiał muzyczny jest znikomy. Chodziło tu raczej o zapewnienie Hawkmanowi godnej dystrybucji i przy okazji oznaczenie terytorium Colorado logiem WCM. Pojawienie się C-Bo w "Bullet Proof" jest więc tylko symboliczne, zaś reszta zaproszonych gości jest związana blisko z gospodarzem. Osobiście w pełni rekomenduje ten krążek, pomimo że jest on dziełem rapera z Denver, to znajduje się na nim wszystko czego pragną westcoastowe głowy...