niedziela, 30 grudnia 2012

C-Bo - Life As A Rider CD (2002, West Coast Mafia, Warlock)

Kto miał problem by uznać wydany w tym samym roku album "West Coast Mafia" za pełnoprawne solo już na pewno nie będzie miał tych wątpliwości przy okazji omawianego w tej recenzji krążka. Choć "WCM" to album gdzie  produkcja trochę się unowocześniła i którego co niektórzy nie muszą kochać do szpiku kości, tak z "Life As A Rider" powinni zawrzeć związek małżeński (gdzie muza twardo trzyma się porządnego Westcoastowego brzmienia). Tak panowie i panie ten album to istny majstersztyk.

Płyta zaczyna się że tak powiem bez pierdolenia, od razu bez żadnego intra C-Bo wchodzi na genialny podkład Floss'a P do utworu "Cowboy" a jakby tego było mało w refrenie mamy samego pana Kokane'a. No tak oczywiście pierwszy kawałek z reguły musi być dobry a potem może być już w dół myślą sobie niektórzy. Ale Nie! nie na tym albumie, odpalcie kolejny "What U No Bout" zarapowany razem z Outlawz a przekonacie się że nie kłamie. Poza dwoma może trzema wyjątkami cały album nie schodzi z ponaddźwiękowego poziomu. Dzieje się tak za sprawą świetnego C-Bo a i przede wszystkim zaskakującej produkcji. Spodziewalem  się tutaj mobersko-thugowych klimatów a dostałem wyśmienite Westcoastowe podkłady kojarzące się raczej z innymi może nawet bardziej znanymi artystami tamtych czasów. Oczywiście nie chodzi o to że wolę czysty Westcoast od charakterystycznego brzmienia Sacramento, po prostu byłem zaskoczony tą zmianą. Również nie pomyślcie sobie że C-Bo wpadł w mainstream i nagrał płytę jak np. Snoop o nie, album ten to wyśmienita gangsterka i nie musicie się obawiać. Płyta głównie skupia się na przechwałkach i reprezentowaniu Zachodniego Wybrzeża, czyli jest o tym w czym C-Bo i całe WCM odnajdują się najlepiej. Chyba się nie muszę powtarzać że poziom wykonania całego CD stoi na wysokiej półce. Tyczy się to zarówno samego gospodarza jak i zaproszonych gości. Nie rozumiem tylko skąd na płycie wziął się Jamal który jak pamiętamy wywodzi się z grupy Illegal a bardziej znany jest ze współpracy z Def Squadem od Ericka Sermona. Zwracając jeszcze szczególną uwage na Outlawz. Nie wiem czy ktoś zauważył ale panowie świetnie wypadają na hardcorowych bitach i to samo tyczy się drugiego kawałka na albumie. Klimaty na płycie są zrożnicowane muzycznie, nie będzie nowością że najlepiej podchodzą mi cieższe bity jak "What U No Bout" czy "Routine Check" (niezły refren, a ta piszczała mmm), reszta też nie odstaje poziomem. Ta płyta udowadnia jakimi świetnymi producentami są Floss P, Mike Mosley i Rhythm 'D' (bo to główni sprawcy całego instrumentalnego zamieszania). Mocne stopy, ciężkie basy i mnóstwo wykręconych dżwięków w niezłych aranżacjach a wszystko klarowne, przejrzyste i przede wszystkim bujające. 

"Life As A Rider" nie jest muzycznie płytą str8 z Sactown, śmiało można powiedzieć że to Westcoastowa produkcja dla szerszego grona odbiorców i znając C-Bo pewnie takie było jej założenie. Tak samo jak "West Coast Mafia" zaskakuje brzmieniem lecz rap Shawna pozostaje taki sam. Wszystko to świadczy o tym że C-Bo to człowiek który ma łeb na karku i podjęte przez niego kroki nie ważne w którą stronę okazują się prowadzić do wyznaczonego celu (no może poza "Money To Burn" ale to inna bajka). Dla zainteresowanych kupnem dodam że płyta powoli wychodzi z obiegu a naprawdę warto ją mieć. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz