poniedziałek, 10 marca 2014

Luni Coleone & Cool Nutz - Every Single Day CD (2007, Always Hustlin' Records)

Przyznam że byłem zaskoczony tym krążkiem gdyż w życiu bym się nie spodziewał że takie osobistości jak Coleone i Nutz mogą wspólnie nagrać pełnowymiarowy materiał. Do tej pory jakoś nie specjalnie ich drogi schodziły się w jedną aż tu nagle 2007 wyskakują z kolaboracją. Oczywiście obaj panowie to weterani z wyrobionymi stylami i "Every Single Day" to album do którego podszedłem z zaciekawieniem. Mając płytę w rękach, patrząc na okładkę i potem na tracklistę tak naprawdę nie wiadomo było jaką zawartość zawiera. Z jednej strony klimat poligrafii jest brudny i ciężki, z drugiej jednak tytuły kawałków sugerują nam że to nie to czego można by się spodziewać...

Do albumu podszedłem z lekką rezerwą, po tym jak zobaczyłem takie tytuły jak "Go", What It Do" czy "Go Dumb" zwątpiłem w to jakoby materiał jaki się tu znajduje spełnił moje oczekiwania. Coleone swego czasu by nie być do tyłu już przy albumie "Global Recall" zaczął swoje eksperymenty z hyphy. Na "Every Single Day" poszedł w zaparte i postanowił bardziej rozbudować repertuar w tym kierunku, przyswajając sobie przy tym słownictwo i imprezową atmosferę tego nurtu (a do tego we wszystko został uwikłany Cool Nutz). Można się złapać za głowę i z kwaśną miną włożyć CD do odtwarzacza lecz zapewniam że wyraz twarzy zacznie się poprawiać z każdym kolejnym odsłuchem. Termin hyphy przyzwyczaił mnie do mało wyszukanych produkcji, głównie składała się ona z oszczędności. Charakterystyczny powtarzany w koło drumline stanowił fundament dla równie mało wyszukanych melodii z popieprzonymi dźwiękami. Nie jest to reguła lecz większość kawałków tego typu tak właśnie wyglądała. Optymistyczna wieść jest natomiast taka że na "Every Single Day" to zjawisko nie występuje a jak już to w znikomym nasileniu. To jest właśnie głównym plusem tej płyty, poza zapożyczeniami z terminologii hyphy i imprezową konwencją mamy tu do czynienia z konkretną dawką nowoczesnego g-funku (genialne "Skirt", "Go" czy "My Chippers"), klubowymi bangerami ("There Go", "Ignant") oraz totalnymi laidbackami ("Cop a Room"). Głównym producentem na albumie jest Kuddie Mack, odpowiada on za jedenaście z piętnastu pozycji, resztę dorzucili Syko, Bosko i Rocafella. Muzyka na albumie jest potężną dawką typowego westcoastowego instrumentarium a każdy kawałek różni się od siebie posiadając własny klimat i melodie. W tle będzie można rozkoszować się delikatnymi piszczałkami i nie raz usłyszymy partię wokalu przefiltrowane przez talk box, które są znakiem rozpoznawczym dobrych g-funkowych numerów. Jednak kolaboracja Luniego z Nutzem to nie tylko szastanie kasą, imprezowanie, wożenie się furą i podrywanie panienek, dlatego nie zabrakło tu też cięższych pozycji. "What" i "Love For Slugs" z końca płyty czy "What It Do", kontrastują mocno z resztą  i przypominają słuchaczowi że panowie nie opuszczają ulicy. Jeśli chodzi o samych sprawców zamieszania to śmiało można powiedzieć że Cool Nutz nieco przyćmiewa Coleona swoimi wystąpieniami pod każdym względem. Ma ciekawsze zwrotki, jest konkretniejszy i wypada na albumie wiarygodniej niż Luni, bo temu, jakby brakuje odrobiny tej błyskotliwości którą posiada Nutz. Oczywiście nie chcę dyskredytować tutaj reprezentanta Sactown w jakimś znacznym stopniu, lecz mógł się w niektórych momentach bardziej postarać...

Mogę przypuszczać że dla wielu kolaboracja między Lunim i Nutzem to rozczarowanie. Oczywiście, będzie tak jeśli nastawimy się na hardcorowe klimaty rodem z Sactown do jakich Luni przyzwyczaił swoją publikę. Przyznam że z początku też nie byłem do końca przekonany do tej pozycji. Trzeba jednak szukać w niej potencjału z innej strony a na pewno przyniesie upragnioną satysfakcję. Nie chcę przez to powiedzieć że trzeba tolerować każde wybryki raperów i składać pokłony nad każdym materiałem jaki wydadzą ale to że "Every Single Day" to naprawdę dobry materiał na którym nie brak różnorodności. Album również przybliża sylwetkę Cool Nutza tym którzy do tej pory nie mięli z nim do czynienia. Zapewniam że jest to zawodnik którego warto sprawdzić i zachęcam do zapoznania się z jego solówkami. Na koniec dodam że sama jakość wydania "Every Single Day" również jest zadowalająca. Począwszy od grafiki przez sprawy techniczne jak miks i mastering, cała robota została powierzona profesjonalistom. Polecam tę płytę, jedna z lepszych w 2007 roku.