piątek, 24 października 2014

Berner and Ampichino - Traffic CD (2009, Bern One Entertainment)

Wracając te kilka lat wstecz gdy wujaszek Bernie zaczął stawiać pierwsze kroki na Zatokowej scenie, pomyślałem sobie że koleś wyda dwa, maks trzy albumy i zniknie tak szybko i niespodziewanie jak się pojawił. Raper nie zachwycał umiejętnościami i można było zauważyć że mocno promuje swą osobę znanymi ksywkami jakie zapraszał na występy gościnne. Przyznam się, że nie pałałem zbytnio sympatią do biznesmena z San Francisco lecz z biegiem czasu moja postawa w stosunku do Bernera zaczęła się kształtować w tę lepszą stronę. Dziś wiem że jego osoba była potrzebna scenie Bay by postawić jakość wydawanych krążków na nogi i pokazać że nadal można nagrywać zajebiste albumy. Śmiało mogę napisać że dzięki niemu dokonał się jakiś przełom który tchnął nowe życie w Zachodnie Wybrzeże. Oczywiście, nie da się ukryć że bez kasy Berner daleko by nie zaszedł ale trzeba docenić jego zapał do pracy i konsekwentność w dążeniu do celu. W kilka lat bowiem zdołał przedrzeć się do mainstreamu co nie udało się żadnemu raperowi z Bay w obecnych czasach...

Nigdy nie byłem fanem solowych przedsięwzięć Bernera, ani za czasów "Dirty Sneakers..." ani gdy wydawał swój pierwszy official "Weekend At Bernie's" ani na pewno teraz gdy nagrywa pod szyldem Taylor Gang. Chętnie jednak sięgam po jego projekty kolaboracyjne które prezentują mi jego osobę w mniejszym nasileniu i przede wszystkim utrzymane są w nieco innym klimacie. Przed kręceniem klipów z Young Thugiem czy nagraniem epki z B-Realem, Berner musiał najpierw wypracować pozycje u boku raperów mniej znanych lecz na pewno wyższych od niego rangą. Wynikiem tego były duety z Equipto, The Jacka, Messy Marvem czy też właśnie Ampichino. "Traffic" bo o niej dziś mowa, to pierwsza z dwóch części jakie chłopaki zdążyli razem nagrać. Album oczywiście utrzymany jest w typowo ulicznej konwencji. Usłyszymy głównie o sprzedawaniu towaru, przywiązaniu do ulicy, realizowaniu pragnień i sprzątaniu niewygodnych ludzi oraz typowe chwalenie się drożyzną i byciu najlepszym. Są też jednak momenty w których raperzy postanowili przekazać kilka głębszych myśli czego wynikiem są np. takie "Deep", "Loyality" i "Soldiers". Numery te stanowią udaną, choć stosunkowo niewielką odskocznie od reszty materiału a szczególnie wyróżnia się ten ostatni. Mówiący o miłości do swych dzieci i o tym jaki wpływ na życie miało ich przyjście na świat. Coś niespotykanego. Płyta jest naprawdę konkretna i kilkanaście tytułów na CD nie jest tylko zlepkiem przypadkowych wersów. Prawda że Berner nigdy nie był ani nie będzie lirycznym mordercą ale jego uspokajający głos i płynny, choć prosty flow, są w stanie w jakimś stopniu usatysfakcjonować. Potrafi też wzbudzić zainteresowanie swoimi historyjkami. Braki w składaniu oryginalnych rymów rekompensuje za to Anthony który zawsze zachowuje się na mikrofonie jak akrobata na trapezie. W jego głosie usłyszymy też więcej emocji niż u kolegi po fachu. Obaj raperzy jakoś nie prześcigają się w dominacji i zarówno Amp jaki Berner skupiają tyle samo uwagi i prezentują krążek po swojemu. "Traffic" naturalnie obfituje w wystąpienia gościnne a rozwinięciu akcji towarzyszyli zarówno starzy kumple Ampchino (V-12, Freeze, Bossi, Chino Nino), rozśpiewani Matt Blaque i Smiggz czy zasłużeni już weterani Jacka, Lee Majors i Cozmo. Zaproszony personel potrafi zostawić po sobie bardzo dobre wersy i refreny które zostają w głowie na długo. Ogólnie, wszyscy spisują się bez większych potknięć i wypadają równie elegancko co gospodarze. Podrzucona na płytę muzyka to również element który broni się swoją nienagannością. Współpraca ze sprawdzonymi producentami po raz kolejny zdała swój egzamin. Golden I 95 i Joe Mill to ksywki bez których Ampichino nie wchodzi do studia. Poza nimi podkłady robili Kaoz, Stin-J, Kali Mist, po jednym Packslap i Rob Lo, oraz znowu usłyszymy Cozmo tym razem za stołem mikserskim który wykręcił cztery numery. Muzyka przeważnie utrzymana jest w umiarkowanym klimacie i melodyjnym tonie. Podkłady są pełne życia i posiadają swój unikalny charakter, dostajemy tu cały wachlarz sampli i instrumentów w czystych i ciepłych barwach. Chłopaki dopieścili swoje dzieła w każdym detalu i dlatego, mimo że duża część płyty szybko wpada w ucho, płyta nie powoduje znużenia. Naprawdę ciężko w dzisiejszych czasach o porządnych inżynierów dźwięku a ten krążek jest przykładem że tacy jeszcze istnieją. Poniżej próbka tego co usłyszycie...

"Fam First"

"Traffic" wychwaliłem jak mogłem gdyż naprawdę na to zasługuje. Tak jak wszystkie projekty od Ampa i Bernera to produkt profesjonalny, dopięty na ostatni guzik ale przede wszystkim widać w nim jakiś pomysł, strukturę. Słychać, że żaden kawałek nie znalazł się na tej płycie przypadkiem. To bardzo kompletny, merytoryczny materiał z naprawdę wciągającymi tekstami, którego słucha się z przyjemnością. Szkoda że CD jest bardzo trudno dostępne więc ciężko będzie co niektórym uzupełnić kolekcję. Bern One Ent. widocznie nie pokusiło się o wypuszczenie większej ilości nośników czy zrobienie reedycji...