wtorek, 24 czerwca 2014

Nefarious (X-Raided) - Speak Of The Devil (2000, Black Market)

Dla ścisłości, w roku 2000 Black Market wypuszcza dwie płyty Anerae. Omawiana "Speak Of The Devil" która wychodzi na początku roku pod ksywą Nefarious oraz "Vengeance Is Mine" która ukazuje się pod jego koniec. Są to ostatnie płyty jakie X nagrywa dla Cedrica. Ciężko jest mi powiedzieć coś konkretnego o powstawaniu "Speak Of The Devil". Słychać jednak że jest to płyta w dużym stopniu kontrolowana przez właściciela Black Market i została wykorzystana do promowania ludzi związanych z wytwórnią (ta sama sytuacja miała miejsce podczas wydawania "EBK4" Brotha Lynch Hung, w tym samym roku). Zamiast tych którzy wtedy byli blisko Anerae w większości dostajemy zwrotki od mało znanych artystów którzy na scenie nie osiągnęli nic lub ich kariera skończyła się bardzo szybko...

Bo kto dziś kojarzy takie ksywki jak Hanifah, Kronik, Dot Dogg, T-Macc czy UTG? Jedynie Cilla Caine (tu Cocaine) gdzieś tam przewijał się na rozkładówkach płyt BM zapowiadających jego (chyba nigdy nie wydaną na fizyku) płytę "Monster". Co gorsze kawałek z jego udziałem ukazał się również na albumie "EBK4" Lyncha. Na pierwszy rzut oka słabo to wszystko może wyglądać, tym bardziej że sam materiał nie obył się bez znacznych minusów. Pretensje jednak o to można kierować tylko i wyłącznie do Cedrica który w takim stanie wypuścił album. W sumie na czternaście kawałków słuchalnych jest tylko dziesięć w tym jeden jest z płyty Lyncha to zostaje nam tylko dziewięć. Bo numery od jedenaście do czternaście są konkretnie kiepskiej jakości jeśli chodzi o miks i mastering że ciężko jest przez nie przebrnąć nie irytując się. Dlatego pomijając te niechlubne występki skupię się na tej jaśniejszej (a może powinienem napisać mroczniejszej?) części albumu, która niezaprzeczalnie jest bardzo dobra. Odkąd zapadł wyrok do roku 2000 minęło zaledwie kilka lat z trzydziestojednoletniego czasu kary jaki dostał X-Raided. Był to okres jego największego buntu i bezkompromisowości jeśli chodzi o wyrażanie siebie. Nie przejmował się tym co pisał i miał wymiar sprawiedliwości w głębokim poważaniu. Wszystko to oczywiście ma odzwierciedlenie na "Speak Of The Devil". Płyta po brzegi wypełniona jest agresją, zwróconą ku wszystkim którzy w jakiś sposób podpadli Anerae. Opisy rzeczywistości oraz sytuacji są ciekawe i wciągające, lecz przede wszystkim są mocno hardcorowe. Dostajemy zwrotki ubrane w wyśmienite gangsterskie teksty, opasane ulicznym kodeksem i zalane zimną krwią. Przyznam że X-Raided wypada tutaj naprawdę elegancko a kawałki robią duże wrażenie. Na przykład w "The Hole" posłuchamy o więziennych utarczkach, o ulicznym sądzie w "Trial By Fury", z podrabianymi gangsterami X rozprawi się w "Only In The Studio" a smutne, sięgające w przeszłość "Hellraizer" przybliży nam młodzieńcze zmagania Anerae z codziennością. Produkcją zajął się w pełni (jeśli wierzyć wkładce) KG. który znakomicie podrasował teksty bujającymi podkładami z wkręcającymi dźwiękami i niepokojącą atmosferą. Jest to brzmienie i klimat Sactown za którym się tak dziś przepada. Warto jeszcze wspomnieć ze poza wymienionymi już gośćmi krążek swoim udziałem zaszczycili C-Bo oraz Mr. Doctor - obaj w nienagannej formie.

"Speak Of The Devil" byłby albumem wyśmienitym gdyby został skrócony do EPki zawierającej dziewięć jointów, słuchając go jednak w tak zaprezentowanej formie trzeba mu odrobinę przytrzeć nosa. Nawet gdy pominiemy niechciane numery zostaje jeszcze kwestia za głośnego T-Macca w "Only in The Studio" i niepotrzebnego, denerwującego udziwnienia w wokalu X'a w "Evil That Men Do". Zwrócę w tym momencie uwagę na cenę CD gdyż re-releasy płyt X-Raideda wcale do tanich nie należą a omawiana pozycja zdecydowanie prosi się o niższą kwotę niż jaką sklepy sobie za nią życzą. Zwyczajnie zbyt dużo jest na niej niedopracowanego materiału. Przypuszczam że na kupno tego albumu wyłączność będą mieli jedynie zagorzali fani X'a, bo innym się to zupełnie nie opłaca. Co by jednak nie mówić należy pamiętać że jest tu kilka klasycznych smakowitych kąsków które z przyjemnością trzyma się na re-peacie.

Wersji krążka jest kilka (chyba trzy), na pewno różnią się one nieco grafiką na tylnej okładce i tłoczeniem na CD. Przy zakupie trudno jest się jednak połapać gdyż wszystkie o dziwo mają ten sam kod kreskowy...