piątek, 20 marca 2015

P3 + Ampichino - MOB2K15 CD (2015, Double F Records)

Ampichino zwariował. Pod koniec ubiegłego roku zapowiedział że w 2015 jego label co miesiąc będzie wypuszczał nową płytę. Do tej pory na światło dzienne wyszły już cztery projekty - kolejna solówka Ampa "The Eulogy", omawiana dziś kolaboracja z P3, długo oczekiwany "The Dope Flow" od Sav Cartiyay i album Live'a - Live Cinema. W najbliższym czasie powinniśmy oczekiwać kolejnego solowego materiału od Anthony'ego "Pack Money" oraz krążka "Drug Dealers" który ma być kontynuacją współpracy z P3. Zapewne niewielu słyszało o księciu z Akron imieniem Trey lecz chłopak przecież nie wziął się znikąd. W 2013 razem z Shoddy Boi nagrywa street album/mixtape który można do tej pory pobrać z datpiff. Poza tym możemy posłuchać kolejnego mixtapeowego lecz już solowego "Im Just a Young Nigga" oraz wypatrywać grupowego albumu Turf Boyz "Turf Muzik 2" który ma niebawem rozsadzić się na sklepowe półki. Nie da się ukryć że "MOB2K15" to tak naprawdę pierwsze duże przedsięwzięcie P3. Kolaboracja ta również nieco dziwi ponieważ raper ten nigdy szczególnie nie asystował Ampichino na jego albumach (pojawił się dopiero na "Da Krazies 2"). Do kupna krążka zatem skłoniła mnie ciekawość i przekonanie o wysokiej klasie materiału, bo przecież jak dotąd, prawie każdy projekt od Double F spełniał moje oczekiwania..

Jakby P3 zapuścił długą i spiczastą brodę to by do złudzenia przypominał kozła. Ta analogia wcale nie jest przesadzona gdyż raper poza wyglądem ma również wysoki, bardzo zbliżony barwą głos do tego zwierzęcia. Gdy sobie podśpiewuje jak w "IDKW2D" to autentycznie mam przed sobą sławnego, pochodzącego z Toronto rapera (taaak tego). Poza tym słychać że Trey to doświadczony wokalista gdyż płynnie, choć trochę leniwie porusza się po podkładach. Zdolny jest do napisania przyzwoitego tekstu, jak i również jego rymowanie jest bardzo w porządku. Niewątpliwie jest to charakterystyczny i przystępny artysta, zaś dobranie go z taką osobowością jak Ampichino było całkiem dobrym pomysłem gdyż "MOB2K15" to znakomity album. Począwszy od występów gospodarzy, przez dobranie tematów po wybranie muzyki i zaproszenie gości. Miejsce na CD zostało szlachetnie zapełnione. Płyta może i nie zaczyna się jakoś wybitnie. Zwrotka P3 w "Tommorow" trochę nijak się ma do tego o czym nawijają Amp i AR Deville, dlatego raczej od razu koncentruje się na drugim numerze "IDKW2D". Gdzie raperzy radzą sobie z zazdrośnikami w oczywisty dla siebie sposób. Po ciężkich przeżyciach w "Respect" wskazaniu kilku kapusiów w "D'z" i wejściu w bliskie relacje z kobietami w "Wanna Be Down", docieram do "Hands Down". Numeru który bez wątpienia powinien otwierać album a nie po omacku szukać miejsca w jego środku. Zaraz po nim posłuchamy nie dającego żadnej nadziei "Innocent Youth", gdzie dwie krótkie historie nakreślą tragedie wychowanków lodowatych ulic. Albo utrzymanego w podobnej atmosferze "Taken Flight" o szansach wysokiego ryzyka. To jednak nie koniec mocnych wrażeń bo im bardziej w głąb tym lista smakołyków na albumie dalej się wydłuża. "Lost His Head" to kolejny zestaw opowieści - tym razem dowiemy się jak szybko można stać się wtyką pracującą dla federalnych. "187" to oczywiście typowy morderca. Mając C-Bo za towarzystwo i taką produkcje trzeba się przygotować na czystą jatkę. Potem "Corner Store" odsłaniający kulisy i sposób działania przestępczego syndykatu. By wspomnieć jeszcze "Da World Will Never End" i "Love Da Life". Pierwszy, o nieuchronnych żniwach niebezpiecznego życia, drugi o niełatwej choć dającej satysfakcje robocie jaką oferuje ulica. Płyta naprawdę jest w stanie głęboko wciągnąć, szczególnie że mamy tu jak zwykle do czynienia z rewelacyjną produkcją. Podkłady są zrobione w tradycyjnym Akrońskim stylu. Cała płyta dostarcza typowe samplowane brzmienie z naprawdę nielicznymi wyjątkami gdzie słychać bardziej fundamentalną konstrukcję ("Hands Down", "187"). Producenci zdołali bardzo rzetelnie połączyć zapożyczone fragmenty ze swoim magazynem instrumentów oraz dopasować klimat ścieżek pod zwrotki gospodarzy. Dominują raczej wolniejsze tempa i spokojniejsze melodie lecz bez wątpienia czuć tu zróżnicowanie. Poza tym album brzmi bardzo spójnie. Został nagrany, zmixowany i zmasterowany w jednym studio co jest kluczowe by zachować jednolitość i charakter. Nie muszę chyba dodawać że płytowa jakość dźwięku to pełen profesjonalizm. Czym zatem "MOB2K15" może nam podpaść skoro jest takie znakomite? Jak na każdym krążku tak i na tym znajdą się jakieś detale nad którymi można pomarudzić. Wiadomo że od takiego weterana jakim jest Ampichio wymaga się dużo. Z drugiej jednak strony świadom jestem że po dekadzie rymowania i intensywnego nagrywania może dojść do lekkiego wypalenia. Nie chcę powiedzieć że ten charyzmatyczny mc obniżył swój poziom lecz ostatnio coraz częściej zdarzają mu się wtórne wersy zapełnione wiele razy słyszanymi zwrotami. Ktoś kto ma cały katalog Double F w jednym palcu łatwo to dostrzeże. Spoglądając jednak optymistycznie. Podczas odkrywania zakamarków albumu przestajemy zwracać na to szczególną uwagę i dajemy się ponieść niesamowitej atmosferze "MOB2K15".

Producenci od muzyki niestety nie zostali wymienieni co do tej pory na produktach Double F się raczej nie zdarzało. Po wnikliwym wsłuchaniu się w podkłady można się jedynie domyślać ich autorów. Pochwalę więc tylko poboczny personel za naprawdę świetne zwrotki - J. Stalin, Freeze, C-Bo, oraz niezastąpionego Boy Big który w "Corner Store" dał jak zwykle urzekający refren. Mam też wielką nadzieje na solówkę wielce utalentowanego AR Deville pod banderą labelu Ampichino. Kupujący fizyczną wersje płyty otrzyma trzyczęściowy, błyszczący digipack z jak zwykle osobliwą i nie z tego świata grafiką od wspomnianego już wyżej Freeze'a. Natomiast ci którzy zdecydują się nabyć cyfrówkę będą mogli posłuchać również sześciu dodatkowych kawałków. Których oczywiście nie brałem pod uwagę w dzisiejszej recenzji gdyż byłoby to po prostu niepoprawne...