środa, 12 listopada 2014

AWOL - Mafia Royalty 2K14 CD (West Coast Mafia, Timeless, 2014)

Jasne że dawna wytwórnia jak i prezentowany dziś tytuł nie mają ze sobą wydawniczo nic wspólnego ale faktem jest że zebrana na nim ekipa była niegdyś nieugiętym fundamentem nieistniejącego już AWOL records. Zanim jednak przejdziemy do sedna sprawy, zastanówmy się teraz na chwilę nad obecną sytuacją w jakiej nasi uznani raperzy się znajdują. C-Bo od wydanej dwa lata temu "Orca", jak na razie milczy. Killa Tay poza obnażaniem się na forum publicznym, co chwile wychodzi z cyfrowymi projektami które jakościowo nie dorastają do pięt jego dawnym dokonaniom. Pizzo ostatnią solówkę wydał w 2005 roku - było to "Only God Can Judge Me". Marvaless już kilka lat wydaje swoją "nową" płytę "Concrete Rose", jej ostatnia "Ready Made" sięga roku 2007. O Lunim mówi się że dawno odpadł z gry, nie dziwota, "New Sac City" (2011) było wręcz asłuchalne. "The Corporation" od Laroo (2008) to ostatnia naprawdę mocna pozycja w jego dyskografii. Zaś ostatnie "Plugged In: Live From The Streets" z 2012 Lil Rica to kompletnie nie trafiająca do mnie pozycja. Ogólnie sprawy nie mają się zbyt dobrze...ale rzućmy okiem na prezentowaną składankę..

Ktoś postanowił że znowu zbierze wszystkich weteranów razem i postawi w gotowości miłośników dawnego AWOL. Bynajmniej, nie jest to Freddie Smith lecz cała inicjatywa ponownie wyszła od samego Laroo. Siedzący w temacie, na pewno pamiętają "Fuckin With the Mob is A Privilege" z 2009, które osobiście wychwaliłem i powątpiewałem czy kiedykolwiek taki incydent się jeszcze powtórzy. Mija pięć lat a Timless Ent i WCM łączą siły by zrobić powtórkę z przeszłości. "Mafia Royalty" to krążek zbudowany na tych samych zasadach co pozycja Taya i Roo. Jak się okazuje, jeśli ktoś porządnie weźmie się za nasze legendy, należycie im zapłaci, wpuści do profesjonalnego studia i podłoży producenta z prawdziwego zdarzenia - wszystko będzie działać jak należy. Jest się tu rozpieszczanym po prostu wszystkim. Nie sądziłem że będę wstanie to przyznać ale ta ekipa, mimo tak długiego stażu, nadal to ma. C-Bo zdążył już zademonstrować że jest w formie czego dowodem była "Orca". Jeśli płyta do was trafiła, na "2K14" Shawn pokazuje dokładnie to samo - bezkompromisowość i niebywałą zgrabność w układaniu tekstów. Swoim solowym "Right Back" dobitnie eksponuje talent i niepokorną osobowość. Killa Tay co prawda już dawno pozbawił się szaleństwa w głosie jakie miał za czasów AWOL ale wciąż umie wystawić pazury i nie boi się powiedzieć co myśli ("Snitches Shouldnt Rap"). Marvaless sprawiła mi niezmiernie wielką niespodziankę nie odpuszczając swojego stylu i udowodniła że jest jedyną królową sceny rap na Zachodnim Wybrzeżu. Nienagannie potrafił zachować się też Laroo. W końcu po kilkuletnim upajaniu się szampanem i zabawie w klubach wrócił na stare mobbsterskie klimaty (jak przypuszczam tylko na chwilę). Niestety Luni stracił swoją agresywność i część swej charyzmy ale nie można mu odmówić zdolności w pisaniu chwytliwych tekstów ("G-Shit"). Ubolewam za to nad bardzo znikomym udziałem Pizzo i Lil Rica. Panowie pozostawili po swoich wystąpieniach niedosyt a przecież słucha się ich z przyjemnością. Od gospodarzy można spodziewać się rzeczowej i ciekawie przedstawionej gangsterki oraz bardzo dobrych, ilustrujących tekstów. "Product Of Society", "Fast Cash", "Inner City Hustla", to tylko jedne z przykładów że w 2014 roku można robić genialny gangsta rap bez żenujących treści jakie spotykamy często u świeżego narybku. Raperzy arbitralnie przypomnieli wszystkim, dlaczego cieszą się tak ogromnym szacunkiem fanów nieprzerwanie przez ponad dwie dekady. Swoją godność zachowuje również bezwzględnie podporządkowana wokalom produkcja. Zajął się nią ten sam człowiek który na "Fuckin With The Mob.." rozniósł w pył wszystkich mizerniaków na Wybrzeżu i z podobnym skutkiem radzi sobie i tu. Bez krzty wątpliwości Traxx FDR to jeden z najbardziej utalentowanych i rozwiniętych muzyków na zachodzie. Dziwię się że jego osoba jest nadal tak słabo eksponowana w tym regionie. Chłopak jest mistrzem panoramowania, miksowania dźwięku i kreowania brzmienia. Posiada własny styl i z gracją odnajduje się w cięższych jak i lżejszych klimatach. Ponownie wykręcił wyśmienite nowoczesne westcoastowe podkłady bez jakichkolwiek naleciałości z zewnątrz. Każdy zrobiony przez niego kawałek dysponuje wybredną aranżacją i jest instrumentalną salwą skierowaną w kierunku słuchacza. Niektóre efekty jego pracy jak i próbkę możliwości weteranów z AWOL można zobaczyć w klipach: "My Family" i "Snitches Shouldnt Rap" (swoją drogą bardzo ładnie zrobionych).

Album posiada kilka rys lecz nie są one głębokie, chodzi tu głównie o sposób w jaki "Mafia Royalty" zostały zaprezentowane. Da się bowiem odczuć że jechanie na renomie obniżyło nieco wydajność pracy członków nowego AWOL. Naturalnie, materiał jaki się tu znajduje jest znakomity, ale jak na wielki reunion to kawałków jest zdecydowanie za mało. Trzynaście numerów z czego ten sam instrumental w Intrze i Outro - jak na tak liczny personel jest to pójście na mega łatwiznę. Totalnie z dupy jest jednak samo oprawienie CD w digipack z kompletnie nijaką grafiką. Nawet blend przypadkowych fotek artystów byłby stosowniejszy niż to co otrzymujemy. Okładka na pewno nie podkreśla atmosfery albumu a wręcz zniechęca do kupna. Niemniej nie dajcie się zwieść pozorom bo każdy szanujący się fan dawnego AWOL i West Coast Mafii powinien mieć tę pozycję w swojej kolekcji. Do kupienia wszędzie za przyzwoitą cenę.