sobota, 29 grudnia 2012

Brotha Lynch Hung & C-Bo - Blocc Movement CD (2001, JCOR ENT.)

Świeżo po przesłuchaniu całej płyty czułem że jest tu coś nie tak. Mówię sobie, przecież to kolaboracja dwóch legend z Sactown i nie może tu być jakichkolwiek wątpliwości. Odpalając krążek ponownie nadal nie pozbyłem się przytłaczającego mnie odczucia. Po kilkukrotnym przesłuchaniu cd okazuje się bowiem że płyta ta nie brzmi jak collabo a raczej zbiór kawałków dwoch raperów przeplatany gościnnymi występami. Skonsternowany zacząłem szukać jakiegokolwiek info na temat tego wydawnictwa. W sieci znalazlem wzmiankę o tym iż pierwotnie miał być to projekt C-Bo & Yukmouth (pewnie jako Thug Lordz) lecz z jakiegoś powodu zwrotki Yuka zostały zastąpione Brotha Lynch Hung'iem i tak powstał "Blocc Movement". Wszystko wskazuje na to że tak właśnie było a najwyrażniej słychać to w kawałku "Don't Stop" ze Spice 1'em. Mamy tu oczywiście logo Siccmade oraz WCM na tyle okładki natomiast poza jej frontem nie uświadczymy żadnego zdjęcia C-Bo czy Lyncha (bo to na przodzie również nie pochodzi ze wspólnej sesji). Biorąc pod uwagę fakt że wiekszość tego typu zjawisk wypada raczej słabo a wydawanie ich służy tylko odcinaniu kuponów można nie zwrócić szczególnej uwagi na ten album. Niech jednak fani nie kieruja się całym tym zamieszaniem bo mimo całego tego poplątania składak ten prezentuje nam się o dziwo bardzo dobrze..

Zacznę jednak od małego minusa. Tracklista prezentuje nam 20 utworów z czego 5 to intro, outro i skity, zostaje nam 15 kawalków gdzie tylko w 5 usłyszymy C-Bo i Lyncha razem. Jak widać do albumu kolaboracyjnego jednak dużo tej płycie brakuje. Większość płyty zdominowana jest przez Brotha i gości z Siccmade mu fturujących (COS, Tall Can, Zagg), dopiero drugie skrzypce gra C-Bo. Wydaje się to o tyle dziwne bo jak pamiętamy miała być to plyta C-Bo, Yukmouth i powinna zawierać więcej zwrotek Shawna (im więcej wiem tym mniej rozumiem). Zostawmy jednak  te zawiłości i skupmy się na zawartości krążka. Mamy rok 2001 i gangsterskie plyty przekazywaly jeszcze jakieś treści prócz wychwalania się, podążania za kasą i rapowania dla samego rapowania. Dlatego płyta tekstowo jest bardzo dobra i słychać że zarówno C-Bo jak i Lynch byli tutaj w bardzo dobrej formie. Większa część albumu to bezkompromisowa gangsterka ("Gangsta", "Follow My Lead", "187 On a Hook") lecz nie zabrakło w niej także głębszych refleksji jak w "187 On 24Th Street", "There It Is" czy "Dedication". Jak wspomniałem na przód wysuwa się tutaj Lynch i nie chodzi tylko o ilość pozostawionych zwrotek na albumie. Jest on zdecydowanie agresywniejszy od C-Bo a jego kawałki są ciekawsze ("The Watcher", "Drunken Style"). Ten szczegół nie przynosi oczywiście jakiejś znacznej ujmy Shawn'owi. Po świetnym albumie "Enemy of The State" C-Bo trochę spuścił z tonu i pewnie stąd ten kontrast między nimi. Oczywiście żeby nie było niedomówień obaj spisali się wyśmienicie. Również w formie byli producenci "Blocc Movement". Napiszę tylko że są to w większości beatmake'erzy blisko współpracujący swego czasu z gospodarzami (m.in. Mike Mosley czy Evil). Od dynamicznych niszczycieli membran w "187 On a Hook" czy "Money, Power, Respect" po naprawdę klimatyczne ścieżki z charakterystycznymi dźwiękami. Mocne stopy, twardy bas i rozbudowane instrumentarium towarzyszą nam przez większość albumu a każdy podkład pasuje do charakteru utworu. Mogę śmiało powiedzieć że znajdziemy tu typowo MOBsterskie klimaty jak i powiew dobrego Siccmade (m.in. "The Plot") i jedyne nad czym mogę ubolewać to czas trwania "Drunken Style" bo jest naprawdę niezłe. Poza tymi wszystkimi superlatywami znajdziemy na płycie kilka nietypowych sytuacji (oczywiście na plus!). Bo gdzie indziej usłyszycie COS'a i Killa Tay'a rapujących w jednym kawałku lub C-Bo z Tech N9nem (jeszcze w genialnej formie) jak nie właśnie na "Blocc Movement?!.HA. 

To czego zabrakło mi przy tym krażku to otoczki, jakiś element który by pokazał klimat i charakter panujący na tym albumie np. klipu czy bardziej rozbudowanej wkładki do płyty (na pewno wszystko by wtedy wyglądało ciekawiej). Pomijając ten mały mankament stwierdzam że "Blocc Movement" to jedna z najlepszych płyt w dyskografii Bo jak i Lyncha. Na koniec przypominam żeby nie nastawiać się do tej płyty jak do albumu kolaboracyjnego i potraktować ją jak składankę prezentującą wyśmienitą pracę dwóch legend z Sacramento. Album definitywnie jest wart kupienia lecz niestety jak to bywa z takimi płytami dawno jest out of print i jak ktoś dorwie go za przyzwoitą cenę będzie miał się z czego cieszyć. Polecam polecam polecam.