piątek, 1 sierpnia 2014

The Jacka & Ampichino (Devilz Rejectz 2) - House Of The Dead CD (2010, Double F Records)

Trzy lata przerwy po pierwszych "bękartach diabła" to całkiem nie mało, trudno jednak mieć pretensje do Ampa i Jacki gdyż oboje zaangażowali byli też w inne projekty. Po świetnym "36 Zipz" duet zaatakował ponownie, tym razem oprowadzając nas po "domu śmierci". Tak jak i poprzednio, poprzeczka została postawiono wysoko. Dla wielu, nawet wyżej. Osobiście nie umiem wskazać faworyta gdyż oba te albumy to dla mnie kawał wyśmienitej, profesjonalnej roboty. Począwszy od samej warstwy artystycznej po otoczkę jaka została wytworzona wokół tych dwóch dzieł...

Spojrzenie na samą okładkę "House Of The Dead" da nam informacje o tym że atmosfera na albumie nie należy do lekkich. Mimo że jednak wiem iż w "domu" nie spotka mnie nic miłego, strasznie kusi mnie by do niego wejść. Przekraczając drzwi, od razu zostaje przywitany kawałkiem "Dope Game" który nakreśla atmosferę jaka tu panuje. Domyślam się, że za chwilę usłyszę kolejne historie związane z funkcjonowaniem na krawędzi. O tym, że w gnijącym świecie nie obejdzie się bez sprzedawania towaru by zarabiać godny szmal. Że ból i cierpienie nieodzownie idą w parze z ulicznym stylem życia. Oraz o tym że nikt nie śmie stanąć na narkotykowej drodze gospodarzy, bo spotka ich ten sam los co innych fałszywych czarnuchów którzy okazali się nie lojalni. To jest "Real Ninja Shit", "Dope Fiend Music" i nie ma opcji by życie tych dwóch "bękartów" miało wyglądać inaczej. Ten kto nie rozumie, najzwyczajniej nie musi. Album od poprzedniczki różni się nieco mocniejszą dozą melancholijności w tekstach, jednak ich poziom nie odbiega od tych jakie mieliśmy okazje słyszeć na "36 Zipz". Ampichino kolejny raz wysuwa się na prowadzenie jeśli chodzi o wzbudzanie napięcia i obrazowanie sytuacji. Kilka kroków za nim idzie Jacka ze swoim laidbackowym stylem któremu napisanie rymów zajęło pewnie mniej czasu niż koledze z grupy. Nienagannie wypada strona wokalna. Poza dopracowanym flow, Amp i Jacka to głosy stworzone do chodzenia razem w parze. To na pewno, jeden z najlepszych rapowych duetów w całej historii Zatoki (i Akron oczywiście). Jasno mieni się też warstwa muzyczna. Jest ona podobna do tej z części pierwszej choć w wielu momentach wykorzystane zapożyczenia mogą mieć większą śmiałość we wpadaniu w ucho. Jak to bywa są tu fragmenty wzięte ze starszych jak i nowszych, bardziej znanych lub mniej. "Bullet Proof Soul" to nic innego jak kawałek Sade pod tym samym tytułem. Z tego co udało mi się wyszukać, "No Tears" to bardzo stara piosenka Jermaine Jacksona "Castles of Sand" a "Hustle In The Rain" to "Complicated" z repertuaru Nivea (chwała temu kto odgadnie wszystkie). Ludzie którzy pracowali nad produkcją to Joe Mill, Golden I-95, Dex Beats i Bannon. Widać że wszyscy chodzili do tej samej szkoły robienia podkładów gdyż proces tworzenia całej czwórki jest do siebie podobny. Do obrobionego sampla/pętli dodajemy swoje instrumenty i odpowiednio aranżujemy. Producenci z uciętych partii uzyskali tyle życia i emocji ile mogli. Słychać profesjonalność w całym mixie i masteringu. Wielki plus za odrzucenie prostackich syntezatorowych rozwiązań oraz za nadanie duszy i klimatu całej płycie. "House Of The Dead" słucha się całego bez żadnych przerzutek. Jedynym utworem którego nie jestem jakimś wielkim fanem jest ostatni "Death Is Fatal", gdzie użyto kiepskiego sampla którego po prostu siłą włożono między perkusję. 

Oczywiście, album kierowany jest do entuzjastów mobbstyleowych nagrywek. Dla nich będzie to produkt wysokiej jakości któremu nie będzie brakowało klasy. Wydanie posiada jedynie dwukartkową wkładkę. Nie ma na niej żadnych zdjęć raperów więc trzeba się zadowolić samą grafiką. Trochę się zawiodłem gdyż pierwsza część Devilz Rejectz wyglądała dużo lepiej. Z uwagi na to z jakim rozmachem Ampichino wydaje albumy można wymagać więcej. Dobra nowina natomiast jest taka że do tej pory "House Of The Dead" można bez problemu nabyć za rozsądną cenę. 

ps. Zastanawia mnie kiedy w końcu ukaże się zapowiadany już lata temu album Yukmouth/Ampichino "Godzilla & King Kong"? Jeśli znalazły by się na nim tak genialne kawałki jak tytułowy z "domu śmierci" to czekałby nas kolejny klasyk w historii muzyki znad Zatoki ....i Akron, oczywiście.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz