wtorek, 8 października 2013

Luni Coleone - Global Recall CD (2006, Out of Bounds/Sicc-a-Cell)

Przygoda Luniego z Timeless Ent. w której ukazało się "The Narration" nie była dla niego zbyt korzystna więc postanowił zrobić mały skok do przeszłości. Odnowił stare kontakty i wydał album na sprawdzonych patentach. "Global Recall" to powrót do Out of Bounds i Big Holissa z którym swego czasu Luniemu współpracowało się chyba najlepiej. Dlatego nie powinno być zaskoczeniem że omawiany krążek w większości produkuje sam szef Out of Bounds, oraz że usłyszymy kilka zwrotek od gości z tejże wytwórni. Tytułem "Global Recall" nawiązuje do "Total Recall" z 2000' wydanej jeszcze w Ideal Music Group, lecz mówiąc szczerze, to nie ma po co doszukiwać się podobieństw między tymi krążkami...

"Global Recall" to nic innego jak po prostu kolejny album Lunassica w jego solowym dorobku, tematycznie zbytnio nie odbiegający od wiekszości jego nagrań. Monterio jak zwykle pokazuje charakter, udowadnia swoją pozycję w grze i na ulicy, wchodzi w relacje z kobietami, imprezuje i czasem uraczy jakimś ciekawszym tematem. Jego flow nieco złagodniał i brak mu tej agresywności co zwykle lecz to tylko mały szczegół nie przynoszący ujmy całokształtowi. Luni jak zwykle radzi sobie znakomicie na mikrofonie i układa chwytliwe teksty. Z całego materiału wyróżniają się kawałki które poruszają sprawy bardziej osobiste. Są to napewno "Straight Nigga (2006)", "Guerilla Warfare" z Brotha Lynch Hung i "I Know This". Ten ostatni mówiący o burzliwym romansie Luniego z jakąś panienką kojarzy mi się bardziej z nagrywkami Nellyego niż z hardcorowym raperem z Sactown (ten cukierkowy refren i zbyt miła muzyka), dlatego nie mam pojęcia czemu jestem w stanie przesłuchać go od początku do końca (stawiam że to wina charyzmy Luniego). Niespodzianka na płycie to na pewno pojawienie się klimatów hyphy, Luni zaprosił więc do "Feelin' Like Yee" i "My Cutlass" samego króla tego nurtu Keak Da Sneaka. Trudno było swego czasu zignorować to zjawisko i Monterio postanowił spróbować swoich sił nagrywając kilka kawałków. Na szczęście są to jedynie dwa utwory. Lekkim uchem można posłuchać choć wiadomo, to nie jest to w czym Coleone wypada najlepiej. Jak wspomniałem, olbrzymią część płyty robi Big Hollis. Jego styl raczej nie zmienił się szczególnie i od razu można go rozpoznać. Mimo lekkiej zmiany w doborze dźwięków na bardziej nowoczesne, nadal potrafi wydobyć niezły klimat który będzie charakteryzował dany kawałek. Zaskoczył mnie natomiast bit do "Players Ball The Game" którego muzyka przypomina mi końcówkę lat 90'. To pewnie dlatego do refenu został zaproszony sam Missippi. Do niezłej produkcji Hollisa po jednym kawałku dorzucili się: Baby Bubb do "What i Wanna Do", Bambino "Global Recall", Tony Chest we wspomnianym "My Cutlass" i Eklips Da Hustla "Murder Show". Wszyscy spisali się równie dobrze co główny producent. Trzeba jednak postawić  sobie granicę między tymi normalnymi kawałkami rodem  z Sacramento a hyphy gdyż nie jest na miejscu wkładać wszystko do jednej szuflady. Jeśli ktoś nie lubi hyphy będzie po prostu omijał te kawałki i wtedy album będzie spójniejszy muzycznie. Nie ukrywam że sam przekonałem się do nich dopiero po jakimś czasie.

Podsumowując, jeśli nie przeszkadza komuś hyphy w małej dawce i jeden "babski" kawałek "Global Recall" to porcja całkiem niezłej muzyki. Po tragicznej niby solówce "The Narration" Luni odbija się od dna pokazując że wciąż jest w stanie nagrać porządny materiał. Przydałoby się tutaj rozbudować odrobinę sferę tematyczną jak to Luni miał w zwyczaju robić na poprzednich płytach wydanych w Out of Bounds, choć nie jest to jakiś wielki minus bo to i tak jedna z najlepszych płyt roku 2006 na Zachodnim Wybrzeżu. Dodam również że w tym samym roku poza recenzowanym tu krążkiem wychodzi jeszcze "Still Wanted" czyli kolejna część kolaboracji między Lunim a Hollow Tip'em, która niestety nie jest juz tak udana jak jej poprzedniczka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz